czwartek, 21 sierpnia 2014

Moja Włosowa Historia

Długo zastanawiałam się o czym napisać pierwszego posta na blogu, a ponieważ chcę aby dotyczył tematów kosmetyczno-włosowych postanowiłam opowiedzieć Wam krótką historię moich włosów ;)

Tak wyglądały moje włosy w podstawówce - sięgające do połowy pleców, naturalnie proste,
w kolorze ciemnego blondu.

 

Przed pójściem do gimnazjum mama doradziła, że może je zetniemy bo to takie smętne strąki i wcale nie wyglądają ładnie. Włosy zostały skrócone do ramion i oczywiście modnie pocieniowane. Długi czas nie mogłam wyjść z tej długości, między innymi przez fryzjerki które 1cm rozumiały jako 5....

Jak to większość posiadaczek ciemnego blondu nieznosiłam tego koloru i w liceum (jakieś 6-7 lat temu) przyszedł czas na rozjaśnianie. Na początku włosy wyszły żółte więc stosowałam coraz jaśniejsze farby w chłodnych odcieniach.
I takim oto sposobem, comiesięcznym farbowaniem włosów na całej długości, w ciągu roku doprowadziłam je do tragicznego stanu. Włosy były tak suche i zniszczone przez farby, że po prostu łamały się na końcach...




Co urosło to i tak się ułamało, i to z nadwyżką... Nie wiem jak mogłam do tego doprowadzić. Płakać mi się chce jak patrze na to zdjęcie, ale może niech będzie ono przestrogą jak można w bardzo łatwy sposób zniszczyć włosy...
Chyba właśnie wtedy poszłam po rozum do głowy a raczej po poradę do wujka google i zaczęłam o nie dbać. Kupiłam pierwszy olej kokosowy i maskę Kallos. Po jakimś czasie włosy troszkę mniej się kruszyły i w końcu odbiły z długości.

W 2011r pomyślałam że zejdę na trochę ciemniejszy blond z tych białych kosmyków i... narobiłam sobie tym jeszcze więcej problemów. Z kolorem który wyszedł nie dało się zrobić nic jak tylko zakryć brązem....


Dalej używałam oleju kokosowego i Kallosa, z czasem sięgnęłam po Amle, którą namiętnie wcierałam w skóre głowy oraz odkryłam olejki Alterra. Coraz bardziej wsiąkałam we włosowe porady, blogi i kosmetyki. Jednak w brązie czułam się na tyle źle że wytrzymałam z nim rok i wróciłam do blondu. 

Tak moje włosy wyglądały kolejno 2 lata temu i rok temu....



Moje włosy przez tyle lat farbowania całej długości mocno ucierpiały i do dziś końcówki czasem się kruszą. Chodzę do fryzjera co jakiś czas ścinać poszarpane końce dlatego nie widać zbyt dużych różnic w przyroście mimo upływu wielu miesięcy. Cieszę się że moje włosy są proste z natury bo przynajmniej nie używałam prostownicy, nie chcę myśleć co by było gdyby jeszcze ona zostawiła na nich ślad....

A tak prezentują się moje włosy na dzień dzisiejszy :


Jeszcze długa droga przede mną aby osiągnąć satysfakcjonujący efekt, ale jestem cierpliwa i dążę do wyznaczonego sobie celu - długich, zadbanych włosów ;)

6 komentarzy:

  1. Życzę wytrwałości i cierpliwości w dążeniu do "włosowego" celu! ;-)

    Zapraszam również do mnie ;*
    Obserwuję :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. tez ostatnio pisalam takiego posta :) wydaje mi sie ze koncowki masz dosyc suche i cienkie, zadbaj o nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety są suche i to strasznie :( ale dostają codziennie na noc porcję oleju, na dzień zabezpieczenie serum + maski do włosów i mam nadzieję że będzie lepiej :)

      Usuń
  3. trochę katowałaś te włosięta,nie da się ukryć,ale bądźmy dobrej myśli! jak będziesz o nie dbała na pewno będziesz z nich zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Życzę Ci dużo cierpliwości :) ale z drugiej strony patrząc kiedy uzyskasz już wspaniały efekt to Twoja włosowa historia będzie znacznie ciekawsza i bardziej imponująca niż np. moja :P Będzie pięknie! Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga..

    OdpowiedzUsuń